NAWILŻAJĄCO REGENERUJĄCA PIELĘGNACJA TWARZY - ŚWIETNE CRUELTY FREE KOSMETYKI DO WIECZORNEGO RYTUAŁU
Zdecydowanie za rzadko na blogu piszę o świetnych kosmetykach! Muszę to zmienić, tym bardziej, że w ostatnich kilku miesiącach odkryłam sporo wspaniałych produktów.
W tym poście opowiadam o kilku REWELACYJNYCH wegańskich i cruelty free kosmetykach do pielęgnacji cery, można je uznać za super nawilżająco regenerujący rytuał pielęgnacyjny na zimę lub wokół mocnych składników aktywnych jak retinol lub kwasy.
Za kilka dni pojawi się drugi wpis z podobnym rytuałem, ale kosmetykami do ok. 30 złotych. Więc jest na co czekać!
Post zawiera linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli kupicie coś po kliknięciu w podany odnośnik, dostanę z tego tytułu niewielką prowizję. Cena produktów dla Was nie ulegnie zmianie. Robiąc zakupy poprzez linki afiliacyjne bardzo mocno wspieracie moją działalność za co Wam z góry dziękuję 💖
Shy Deer, Naturalny olejek do demakijażu i mycia twarzy
Bazuje na oleju słonecznikowym, skwalanie, naturalnych analogach silikonów, zawiera skuteczny emulgator oraz dodatki olejów lnianego, jojoba, awokado i ekstrakt z ostropestu.
Świetny - ma bardzo "śliską" konsystencję, dzięki czemu idealnie sunie po twarzy. Dobrze zmywa makijaż twarzy, testowałam też do oczu - bez problemu usuwa tusz i eyeliner, nie piecze w oczy. Emulguje zmieniając się w "mleczko".
Dzięki swojej konsystencji jest bardzo wydajny. Pachnie cytrusowo, lecz zapach jest na tyle subtelny, że nie przeszkadza. Jest też świetny do masażu twarzy podczas kąpieli.
Bandi, Tonizujący żel do mycia twarzy
Uważam, że jest to świetny żel dla skór wrażliwych, suchych i podrażnionych.
W składzie ma silnie nawilżający i antyoksydacyjny bioferment z bambusa, nawilżającą i wzmacniającą barierę naskórka trehalozę, glicerynę.
Ma konsystencję rzadkiej galaretki, nie jest kosmetykiem mocno pieniącym, ale to nie oznacza, że nie myje. Oczyszcza, lecz w bardzo łagodny dla skóry sposób. Trzeba się przyzwyczaić do tej konsystencji. Muszę przyznać, że ze wszystkich żeli i pianek jakie miałam w ostatnim roku, ten jest chyba najłagodniejszy dla skóry, co bardzo doceniam teraz gdy ma gorszy czas.
Bielenda Professional, Mleczny tonik kojący
To moja nowa miłość!
Jest częścią linii Microbiome, której celem jest kojenie, wzmacnianie, regeneracja i nawilżanie skóry. W składzie zawiera skwalan, glicerynę, pomagający w odbudowie mikrobioty skóry Synbiotic Complex, nawilżający i przeciwzmarszkowych beta glukan, kwas glutaminowy, który pomaga zatrzymać ucieczkę wody z naskórka i CERAMIDY, tak, ceramidy czyli samo dobro dla skóry, pomagające w odbudowie bariery hydrolipidowej i dobrego samopoczucia skóry.
To nie jest typowy tonik, a hybryda toniku z lekkim serum. Wylewamy odrobinę na dłonie i nimi nanosimy produkt na skórę. Natychmiastowo koi nawet bardzo podrażnioną cerę, daje ulgę!
Wiecie, że ostatnio, nie dość, że zima i kaloryfery dają się mojej cerze we znaki, to jeszcze sama kilka razy ją skrzywdziłam za mocnymi składnikami aktywnymi i moimi eksperymentami. Muszę przyznać, że choć reszta mojej pielęgnacji kojącej też jest dobra, ten tonik stał się "wisienką na torcie". Uwielbiam!
Jest fajny i do nawilżająco regenerującej pielęgnacji, jak i jako baza pod kosmetyk z retinolem, albo toniko serum pod krem z filtrem rano.
Clochee, Hydro Shot Mist
W tym poście nie mogłam też pominąć świetnego klasycznego toniku. Wiecie, że uwielbiam toniki, prawda?
Nowość Clochee, czyli silnie nawilżający tonik w mgiełce bazuje na łagodzącym hydrolacie z melisy, ma nawilżające glicerynę, kwas mlekowy i sok z aloesu, przywracające fizjologiczny mikrobiom skóry oraz zapobiegające utrate wody z naskórka prebiotyki - alfa glukan i inulinę. Ma też ciekawe ekstrakty: przeciwzapalny z wiśni, regenerujący z kokosa, kojący z gruszki, przeciwutleniający z oliwek oraz przeciwzmarszczkowy z figi.
To bardzo przyjemny tonik, używanie go dawało mi dużo radości. Rzeczywiście koi i wspomaga nawilżenie skóry.
Muszę zwrócić uwagę na jedną rzecz - choć bardzo lubię większość kosmetyków Clochee jakie miałam, nie jestem fanką ich zapachów. Próbując być najbardziej obiektywna jak mogę, przyznaje, są ładne, perfumeryjne i na pewno wielu osobom się podobają, a niestety dla mnie są zwykle największymi wadami tych produktów.
Eeny Meeny, Odżywcze serum rewitalizujące
Prawdziwa odżywcza petarda! Ceramidy, skwalan, bogaty w polisacharydy liftingujący ekstrakt z glediczji trójcierniowej, Sepilift™ DPHP, czyli dipalmitynian hydroksyproliny, który wygładza i nawilża, antyoksydacyjny olej z pestek śliwek i dużo innego dobra.
Serum daje natychmiastowe ukojenie. Też nawilża, wygładza i napina skórę (w pozytywnym sensie tego słowa), mi pomogło z zaczerwienieniami. Stosowałam je i wieczorem w dni bez retinolu, i rano pod krem z filtrem. Właśnie rano, w dni po wieczornym retinolu na początku okresu retinizacji doceniałam je najbardziej.
Pure by Clochee, Odżywczy krem witaminowy
O ile latem lubię lżejsze kremy, zimą, mimo mieszanej cery, zwykle sięgam po cięższe, odżywcze konsystencje. Szczególnie jeśi stosuję retinol bądź kwasy.
Odżywczy krem witaminowy jest przez producenta rekomendowany cerom suchym i odwodnionym (przypominam, że nawet cera tłusta może być odwodniona). Ma składniki nawilżające takie jak np. kwas hialuronowy i gliceryna, mnóstwo emolientów i olejów (m.in. awokado, ze słodkich migdałów, z pestek śliwki), cudowny niacynamid, jeszcze cudowniejsze CERAMIDY, antyoksydacyjne i kojące ekstrakty.
Cudo! Jest jak plaster na podrażnioną, wysuszoną cerę. Jego konsystencja z jednej strony dość szybko się wchłania, z drugiej zostawia przyjemną okluzyjną warstwę. Po nocy z tym kremem skóra rano nie woła "dej pić", jest miękka, nawilżona i zregenerowana.
Mohani, Intensywnie regenerujący krem na noc
Ciekawa, regenerująca propozycja dająca odżywienie i nawilżenie z wieloma kojącymi składnikami. Ma skwalan, masło shea, oleje kokosowy, awokado, ze słodkich migdałów, rokitnikowy i jagód lingonberry. Dodatkowo cudownie kojący ekstrakt z owsa, pomagający opanować reaktywność skóry z wyciąg z korzenia Kali Musli, przeciwzapalny z rozmarynu, łagodzący panthenol i wiele innych.
Dla mnie ten krem jest szalenie przyjemnym kompresem okluzyjno kojącym dla skóry. Przy mojej mieszanej cerze świetnie sprawdza się teraz zimą, na lato będzie pewnie za ciężki (ale wtedy może być okej dla skór suchych).
Gdy miałam problemy z odwodnieniem skóry, samodzielnie był dla mnie trochę za mało nawilżający, lecz z serum działał cuda, jako okluzyjna warstwa zamykająca pielęgnację. Zostawia przyjemną warstwę ochronną.
Creamy, Krem pod oczy Pequi Eye
Jego bazą jest łagodzący hydrolat lipowy i antyoksydacyjny olej pequi, dalej mamy silnie regenerujący olej moringa, nawilżającą glicerynę, kojący bisabolol, cudowne CERAMIDY, przeciwzmarszczkowy ekstrakt z czerwonych alg, ochronny oraz kojący ekstrakt z grzybów Chaga i inne cudowności.
Krem ma cudownie bogatą, otulającą konsystencję! Kocham go! Silnie odżywia i regeneruje skórę pod oczami oraz ja nawilża.
Moja skóra pod oczami jest ogólnie w dobrej kondycji bo od lat wczesno nastoletnich regularnie, dwa razy dziennie używam kremów pod oczy, lecz mimo to dał mi ogromną ulgę teraz, gdy przez okres grzewczy i retinol ta okolica mocniej się przesusza. Dałam próbkę tego kremu osobie, która ma bardzo suchą skórę i rzadko stosuje takie kosmetyki - po kilkunastu użyciach dał efekt, widocznie odżywił cerę.
Ja go używam i na noc, i na dzień pod raczej mocno kryjące, zastygające, wysuszające korektory, dzięki czemu chroni tę okolicę, lecz sądzę, że jeśli stosujecie bardziej rozświetlające, nawilżające korektory pod oczy, on może być za ciężki.